PRZYGODA Z PANDEMIĄ ROZDZIAŁ  III A
AKTUALIZACJA 29.09.2020 r.   
P0WRÓT DO MENU       ROZDZIAŁ 6
 
Wiatr wiał mi w oczy, deszcz zacinał, pogoda nie ciekawa. Ale cóż zrobić, trzeba załatwiać sprawy, od tego się nie ucieknie. Wprawdzie do banku mam może trochę więcej jak kilometr, ale to spacerek, a jednocześnie gimnastyka dla moich zmęczonych mięśni.
Kiedy dotarłam do banku, kolejek jakoś nie było. Byłam ja, i jeszcze jedna pani w maseczce. Stała przy okienku, zsunęła maseczkę, żeby móc porozmawiać, a poza tym, okulary jej zaparowały, więc musiała coś zrobić żeby podpisywać świstki, jakie jej podsuwała pani w okienku.
Z zamyślenia wyrwał mnie zdenerwowany głos męski; dlaczego panie nie mają maseczek?
Nie byłam tego dnia skora do kłótni, postanowiłam się nie odzywać, i nie tłumaczyć się ze swojego stanu zdrowia.
Ale pan był nieugięty i zaatakował panią. No i się biedny rozczarował. Pani odwróciła się i puściła w jego kierunku wiązankę słodkich pozdrowień wygrzebanych z rynsztoka.
Wszyscy zamarli, pan też.
Cóż mógł powiedzieć na takie argumenty? Nie miał siły przebicia. A poza tym, jak się później okazało, był to lekarz medycyny estetycznej.
Ta głupawka z tymi maseczkami doprowadza niektórych do wściekłości, innych z kolei do rezygnacji. Rezygnują ze swojej wolności na rzecz spokoju. Tylko, że tego spokoju jakoś nie widać. Już nie wiadomo co jest prawdą, a co jest kłamstwem. Wszystko się miesza, a najwięcej mieszają politycy. W imię czego?
Tego jeszcze dokładnie nie wiemy. Możemy się tylko domyślać i nic więcej.
Tak rozmyślając wróciłam do domu. Trzeba zrobić obiad, bo o śniadaniu zapomniałam na dobre.
Kiedy już obiad powoli się gotował, zadzwonił domofon.
Lenka otwieraj, bo się zaraz posikam pod twoimi drzwiami.
Tina była zdenerwowana.
Wpadła jak huragan i od razu poleciała do łazienki.
Chyba muszę iść do lekarza, coś się ze mną dzieje, powiedziała.
A co ma się dziać, powoli zbliża się klimakterium.
Jakie klimakterium, wykrzyknęła, przecież nie mam pięćdziesiątki.
Uśmiechnęłam się, ponieważ niektóre kobiety przechodzą przed czterdziestką, a i zdarzają się młodsze, lecz to do Tiny na pewno nie dotrze. Będzie odsuwała od siebie tę myśl tak długo, jak się tylko da.
Co gotujesz, zapytała?
Zupkę ryżową na skrzydełkach, a tu, pokazałam jej rondel, robią się bitki. Zostaniesz na obiad, zapytałam?
Pewnie, już jestem głodna. Ale zaraz, dodała, chyba nie jadłam śniadania.
Zaraz naleję zupy, pierwszy głód zaspokoimy.
A co u ciebie słychać, zapytałam, kiedy talerze po zjedzeniu zupy wylądowały w zlewie.
A wiesz nic ciekawego.
To tak jak u mnie, mam czasami wrażenie jakbym przeżywała Dzień Świstaka.
Ale nie zamierzam się skarżyć, przyjdzie wiosna i wszystko się zmieni.
Lenka,ale z ciebie optymistka.
Staram się pocieszać samą siebie.
Masz rację, nie ma co się dołować.
Dzisiaj usłyszałam takie coś. Poczekaj, jak to było, a już wiem.
Lenka kto to jest kobieta?
Mam zgadywać co usłyszałaś, zapytałam?
Dobrze, powiem ci. Kobieta to taka istota, która myśli jedno, robi drugie, mówi trzecie, czwarte wie, a piąte przeczuwa.
Ale nas faceci podsumowali. To znaczy, że mamy podzielną uwagę, nie tak jak oni, tylko jedno potrafią robić. Jak zostawisz dzieci pod ich opieką, i powiesz, żeby zrobili obiad i posprzątali mieszkanie, to w rezultacie niczego dokładnie nie ogarną, a kobieta potrafi.
To takie ich zagrywki, żeby nam dopiec, ale my i tak jesteśmy lepsze od nich. Niech spróbuje jeden z drugim urodzić dziecko.
To dopiero by było. Ale niestety, od tego jesteśmy my, kobiety.
Lenka, nie spalą ci się te bitki?
Nie, spokojnie, już są dobre, i ziemniaki też dochodzą, zatem siadamy do drugiego.
A potem może pójdziemy na jakieś zakupy, dawno nie byłyśmy?
Dobrze Tina, możemy pójść, tylko ja bez maseczki.
Ostatnio się zastanawiam do czego doprowadzi to wszystko, łącznie z tymi maseczkami. Już dwie ofiary szczepionki gdzieś się pojawiły, zatem to jest jakiś syf, który chcą nam wstrzykiwać w ciało?
Ludzie znowu lądują na kwarantannach. Znowu wyniki są na chybił trafił - albo wyjdzie, albo nie wyjdzie.
Czasami trudno ogarnąć to umysłem.