PRZYGODA Z PANDEMIĄ  IV
AKTUALIZACJA 02.04.2021 r.   
P0WRÓT DO MENU       ROZDZIAŁ 3
 
Lenka, co z Tiną?
W słuchawce usłyszałam zatroskany głos Kryśki.
Jest w szpitalu.
Dlaczego, co się stało?
Zaszczepiła się na tego wirusa, i okazało się, że coś jest nie tak. Boję się o nią. Nikt nie chce mi nic powiedzieć. Lekarze mówią tylko tyle, że stan ciężki ale stabilny. A kiedy próbowałam porozmawiać na temat tych szczepionek, to się zasłaniali brakiem czasu i odsyłali do Ministerstwa Zdrowia.
Żartujesz, oburzyła się Kryśka?
Nie, nie jestem dzisiaj skora do żartów.
A wiesz, że Kaśka na kwarantannie?
Tak, wiem, rozmawiałam z nią.
Uważaj na siebie, dodała Kryśka, ten wirus sobie nie poszedł, on nadal jest w ofensywie.
Nie musisz mi tego tłumaczyć, odparłam, ale bez paniki, więcej w tym strachu niż choroby, a narażać się nie zamierzam.
Lenka, idę dzisiaj z mężem pochodzić po mieście, no wiesz, w tym marszu o wolność.
Uważaj na policję, powiedziałam z troską w głosie, oni są coraz bardziej bezwzględni, jakby się rozkręcali z miesiąca na miesiąc.
Lenka, ja się nie stawiam, jak chcą dowód to im daję, mandatu nie przyjmuję, a oni w zamian kierują skargę do sądu, więc adwokaci mają co robić.
I tak bawimy się w kotka i myszkę.
Kryśka roześmiała się, jakby powiedziała niezły kawał.
No cóż kochana, odparłam, zatem życzę wam miłego marszu.
Pomyślałam sobie, że sama chętnie bym poszła z nimi, tylko niestety, już nie dla mnie takie spacerki.
Ugotuję obiad, może wpadną do mnie, zgłodniali po spacerku, zmęczeni, ale pełni wrażeń. Wiedziałam, że chętnie skorzystają z mojej pomocy, a ja z radością podam im ten obiad.
Nie pomyliłam się.
Późnym popołudniem zadzwoniła Kryśka i radosnym głosem oznajmiła, że ma co opowiadać, i już idą do mnie.
Ale się działo, zaczęła od progu, ale najpierw łazienka.
Kiedy Kryśka zniknęła za drzwiami, mąż jej przyciszonym głosem oznajmił, że przyciągnęła ich tutaj.
I bardzo dobrze, cieszę się, że przyszliście, i nie boicie się spotkać ze mną.
Dobrze, opowiadajcie, powiedziałam, kiedy Kryśka wróciła z łazienki. Co tam się działo?
Wzięłam się za odgrzewanie obiadu, a Kryśka ciągnęła swoje opowieści.
A działo się, zaczęła, najpierw było spokojnie, nic takiego nie było, fajnie się spacerowało, ale w pewnym momencie zostaliśmy odgrodzeni od grypy.
Wiesz, oni porozdzielali nas na mniejsze grupki, otoczyli, ścisnęli i zaczęli krzyczeć żeby się rozejść.
Wyobrażasz sobie?
Próbuję.
Potem zaczęli wyciągać tych, którzy najwięcej skandowali różne hasła, i po prostu ich gdzieś wywieźli.
Niektórzy próbowali uświadomić policjantów, że to jest bezprawie, i ich zachowanie nie ma podstaw prawnych, ale policjanci mieli kamienne twarze.
Znowu posypią się mandaty, a w odwecie policja dostanie pozwy i skargi na nich.
Ciekawe jak to się zakończy?
Ludzie upominają się o swoje. A oni potrafią tylko wymuszać siłą. Brak im argumentów. Jak ktoś określił; Hunta.
Nie jestem pewna czy to dobre określenie, trudno nazwać, ale na pewno jest to bezprawie.
Dobrze, zjedzmy, bo w końcu znowu będę musiała odgrzewać, powiedziałam, stawiając na stole talerze.
Następnego ranka zadzwoniła Kaśka, już jest z rodziną, zatem pełna szczęścia. Dzidziusiowi teściowa nic nie zrobiła, dlatego Kaśka może być pewna, że jeśli zajdzie taka potrzeba może na nią liczyć.
Wiesz, zaczęła, myślałam, że nie wypuszczę z rąk dziecka, taka byłam stęskniona.
Mogę sobie to wyobrazić, ja chyba też bym dostawała kręćka jakby mnie rozdzielili z dziećmi.
Dzwoniłaś do szpitala, zapytała?
Dzwoniłam, ale nikt tam nie odbiera telefonu.
Tina potrzebuje teraz naszego wsparcia, dlaczego nie wolno ją odwiedzać?
Mnie się pytasz, odparłam, sama jestem zbulwersowana, lepiej byłoby jej gdybyśmy były z nią na zmianę.
Ale jest pandemia.
Corona świrus, odparła Kaśka, oni nas traktują jak debili, a przecież my dobrze wiemy jaka jest prawda. Oni sobie zdają sprawę z tego, że my nie idioci, więc nas próbują złamać.
Boję się o Tinę.
Też się boję, odparłam, ale cóż możemy zrobić, jesteśmy bezradne.
Rozmowa nasza była jedną z tych smutnych, niestety, coraz częściej tak będzie. Nic nie zostaje z tych naszych radosnych spotkań, kiedy humory nam dopisywały.
Co oni z nami robią?
Pandemia strachu i zastraszania.
A służba zdrowia praktycznie nie istnieje, tylko covid i cowid, dlatego ludzie umierają nieleczeni na raka, udary, i inne choroby naszych czasów. Czyżby selekcja w toku?