PRZYGODA Z PANDEMIĄ  I  ROZDZIAŁ    15
AKTUALIZACJA 29.04.2020 r.  
 
P0WRÓT DO MENU       ROZDZIAŁ 15
 
Dzień za dniem przemija, tylko czekam kiedy spokojnie będzie można iść do parku, czy chociażby na spacer po mieście. Wprawdzie mogę wyjść, tylko z maseczką na twarzy nie daję rady. Mam wrażenie jakby ta maseczka chciała mnie udusić.
Brakuje mi tchu i serce chce z piersi wyskoczyć, dlatego siedzę w domu i narzekam sobie.
W telewizji nie ma co oglądać, tylko w internecie znajduję wiadomości, które mnie interesują, a potem już szukam kawałów różnego rodzaju.
 
A oto niektóre z nich;
Jedzie młoda matka autobusem z dzieckiem na ręku. W pewnym momencie dziecko zaczęło płakać. Mama próbuje nakarmić dziecko piersią, ale ono odwraca główkę i nie chce jeść, jednak dalej krzyczy. Mama mówi do dziecka, jak nie będziesz jadł, to dam temu panu. I dalej namawia dziecko do jedzenia.
W końcu  facet nie wytrzymał, i mówi; zdecyduj się, bo ja już trzy przystanki za daleko przejechałem.
Dlaczego nie ratował pan żony jak się topiła, zapytał policjant faceta. A skąd miałem wiedzieć, że tonie, odpowiada facet, darła mordę jak zawsze.
I następny, bardzo fajny;
Wczoraj mój mąż nie wrócił na noc do domu, zwierza się koleżance żona. Powiedział, że spał u przyjaciela. Zadzwoniłam do pięciu jego kumpli.
I co?
Okazało się, że u dwóch spał, a u trzech jeszcze śpi.
Pani przedszkolanka pomaga małemu Jasiowi założyć wysokie, zimowe botki. Z trudem weszły.
Ale założyła mi pani odwrotnie, mówi Jasiu.
Pani przedszkolanka zdejmuje z trudem buciki i nakłada już dobrze.
Ale to nie moje buciki, mówi Jasiu.
Pani zdejmuje buciki, już cała w nerwach, ale musi się opanować. Kiedy już zdjęła, Jasiu mówi; to są buciki mojego brata, ale mama kazała mi nosić.
Pani nakłada z wielkim wysiłkiem buciki, uff, udało się.
A gdzie Jasiu masz rękawiczki, pyta pani?
W bucikach, żeby się nie zgubiły.
I jeszcze jeden, przy którym śmiałam się chyba z pół godziny; Mama dała Jasiowi ostatnie 50 złotych na zakupy (do wypłaty było jeszcze 2 tygodnie) i mówi:
- Jasiek, kupisz chleb, margarynę i kawałek sera. Reszta kasy trafia na stół.
Jasiek poszedł do sklepu, ale po drodze spodobał mu się misiek za całe 50 złotych. Kupił misia i pędzi do domu. Matka na to:
- Jasiu coś ty zrobił! Natychmiast idź i sprzedaj tego misia.
Jasiek bez namysłu poszedł opchnąć misia sąsiadce.
Wchodzi do jej mieszkania a sąsiadka w łóżku z jakimś facetem. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Sąsiadka wpycha faceta razem z Jasiem do szafy. Jasiek w szafie do faceta:
Jasiu: - Kup pan misia.
Facet: - Spadaj chłopcze.
Jasiu: - Bo będę krzyczał.
Facet: - Masz pięćdziesiąt złotych i siedź cicho.
Jasiu: - Oddaj misia.
Facet: - Nie oddam.
Jasiu: - Oddaj, bo będę krzyczał.
Sytuacja powtórzyła się paręnaście razy. Jasiu zarobił sporo kasy, wraca do domu z zakupami (kawior, krewetki, szynka, i całą furę szmalu jeszcze przytargał). Matka do Jasia:
- Jasiek chyba bank obrabowałeś!? Natychmiast idź do księdza i się wyspowiadaj!
Jasiek poszedł do kościoła, podchodzi do konfesjonału i mówi:
- Ja w sprawie Misia...
- Zjeżdżaj mi stąd, już nie mam kasy!
Tak umilając sobie życie czekam na tę chwilę, kiedy będę mogła swobodnie spotkać się z koleżankami. Kiedy będę mogła iść na zakupy, nacieszyć się przyrodą i odgłosami wiosny.
Przez tę izolację trochę mi się przytyło, zatem i jakieś ciuszki by się przydały.
Póki co, siedzę i marzę, kiedy to się skończy.
Wszystko mi się poprzestawiało, rozregulowało i pełna niepokoju patrzę w lustro.
Jeszcze ze dwa miesiące a w ogóle nie będę miała co na siebie założyć.
Zatem zaczynam od jutra ćwiczyć. A wy, jak sobie radzicie?
 
                         KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ